Zmiana koloru włosów szczególnie tak mocna, jak u mnie musi nieść ze sobą zmianę ich pielęgnacji. To, co sprawdzało mi się, kiedy włosy były ciemne i w dobrej formie, teraz niekoniecznie im pasuje. Nie mam jeszcze dużego doświadczenia w byciu blondynką i przez te dwa i pół miesiąca ciągle szukam i testuję co mi się sprawcza, a co nie. Jeśli jesteście, więc ciekawi jak sobie radzę z moimi nowymi włosami, zapraszam na wpis o miej włosowej rutynie pielęgnacyjnej.
Odżywianie ( maski do włosów)
Najczęściej pierwszym etapem w mojej włosowej rutynie nie jest mycie włosów, tylko ich odżywianie. Maskę nakładam na zwilżone włosy, ale praktycznie nigdy nie jest to sama maska. Zawsze mieszam ją z olejem lub najpierw nakładam na włosy olej, a potem maskę. Jest to taka uproszczona wersja serum olejowego, o którym już nieraz Wam opowiadałam.
Przed myciem włosów robię też maseczkę drożdżową, którą odkryłam niedawno, a która ma przyspieszać porost włosów. Ostatnio obcięłam jakieś 4 cm i chcę je jak najszybciej odzyskać. Specyfik ten robi się ze świeżych drożdży i olejków oraz jak najbardziej naturalnej maski lub odżywki do włosów. Mnie idealnie sprawdza się w tym celu nawilżająca odżywka Bionigree przeznaczona także do skóry głowy oraz maska Bivax bambus i olej avocado. Drożdże może i nie tak ciężko wymyć z włosów, ale zapach zostaje, dlatego lepiej zrobić ją wcześniej.
Moim ostatnim odkryciem poleconym przez Kulkę jest także Kremowa maska do włosów uszkodzonych Dr. Sante. Zerknijcie na bloga Moniki bo właśnie pojawiłam się na nim recenzja tej maski.
Na maskę nakładam foliowy czepek oraz ręcznik i trzymam na głowie, jak najdłużej mogę. Jeśli mam czas to godzinę, jeśli nie to i 15 minut daje radę.
Mycie włosów
Jak widzicie w tej chwili mam tylko dwa rodzaje szamponów profesjonalne fryzjerskie i naturalne.
Zaraz po pierwszej dekoloryzacji dostałam od mojej fryzjerki Szampon regeneracyjny z keratyną i proteinami jedwabiu Genus, przeznaczony do włosów zniszczonych i pozbawionych blasku. To właśnie nim ratowałam swoje włosy po nieudanej znajomości ze srebrnym szamponem Shauma.
Szampon był bardzo przyzwoity jednak to dopiero kolejny szampon fryzjerki, jaki wpadł w moje ręce, zrobił na mnie ogromne wrażenie. Mowa tu o wielkiej butli, którą widzicie na zdjęciu, a dokładnie rzecz ujmując o Regeneracyjnym szamponie do włosów zniszczonych i osłabionych Indola. Jeśli macie włosy takie jak ja, mocno przesuszone i doświadczone zabiegami fryzjerskimi to koniecznie musicie się z nim zapoznać. Już przy pierwszym myciu doznałam szoku. To, jak tenkosmetyk zmiękcza i wygładza moje włosy, to jest coś czego bym się nigdy nie spodziewała po samym szamponie. Moje włosy go uwielbiają! Za to skóra głowy woli całkiem inny produkt, dla odmiany całkowicie naturalny.
Ostatnia najmniejsza buteleczka na zdjęciu to Szampon oczyszczający z ekstraktem z czarnej porzeczki Bionigree. Szampon tak samo, jak odżywka z tej serii jest produktem trychologicznym. Jako że jest to kosmetyk oczyszczający, nie stosuję go przy każdym myciu. Jednak często robię tak, że używam go tylko do skóry głowy, a resztę włosów myję szamponem Indola. Wtedy i skóra i same włosy są zadowolone.
Znowu odżywianie (odżywki)
Po umyciu włosów stosuję jeszcze odżywki do spłukiwanie. Przy mniej zniszczonych włosach można by pewnie ten etap pominąć, jednak u mnie jest on niezbędny. Niezastąpione okazały się tu trzy odżywki Garnier Fructis Oil Repair, Nivea Color Care&Protect oraz nawilżająca odżywka z ekstraktem z czarnej porzeczki Bionigree. Dwie pierwsze nakładam na długości włosów, a ostatnią także na skórę głowy. Bardzo fajnie łagodzi moje podrażnienia i zmniejsza swędzenie.
Płukanki do włosów
Chociaż staram się ich ostatnio unikać, bo stosowałam ich za dużo, czasem sięgam po którąś z nich. Najlepsza moim zdaniem jest srebrna i różowa, ale fioletową też w sumie lubię.
Oleoplex krok trzeci
Na osuszone ręcznikiem włosy, zawsze nakładam trzeci krok Oleoplexu. Wystarczy dwa psiknięcia na dłoń, które rozcieram i wsmarowuje we włosy, omijając ich nasadę, a skupiając się na końcówkach. Tego produktu już nie spłukuję.
Zabezpieczanie końcówek
Tutaj znowu Dr. Sante i Serum do włosów na zniszczone końcówki. Jest to takie żelowo-olejowe serum i nakładam je nie tylko po myciu, ale każdego dnia tak samo, jak codziennie nakładam krem do twarzy.
Czesanie włosów
Tu dalej moją ulubienicą jest szczotka Ikoo. Rozczesuję nią włosy lekko już podsuszone, ale mokrych też nie boję się nią czesać. Staram się jednak tego nie robić, żeby dodatkowo ich nie niszczyć.
Taka pielęgnacja pozwala mi jak na razie w miarę trzymać moje włosy w ryzach. Są zdecydowanie bardziej miękkie i przyjemne w dotyku, niż na początku. Tylko końce są najbardziej suche dlatego bardziej sztywne niż reszta włosów. Powoli także odzyskują blask, chociaż przy jasnych włosach to nie jest tak łatwa sprawa.
Bardzo jestem ciekawa, jak wygląda wasza włosowa rutyna ? Dajcie też znać czy któryś z kosmetyków szczególnie Was zainteresował?