Weleda Skin Food masło do ciała i masełko do ust , czyli wszystko czego potrzebujesz w chłodne dni

Weleda Skin Food masło

Naturalne kosmetyki towarzyszą mi od lat. Zainteresowałam się nimi ponad 10 lat temu. Kupowałam wtedy półprodukty i sama robiłam kosmetyki. Na forach gromadzących „zapalone naturomaniaczki” dowiedziałam się o firmie Weleda i moim marzeniem był krem z irysem. Niestety wtedy te kosmetyki nie były tak łatwo dostępne, jak teraz. Dzisiaj na szczęście już znacznie łatwiej je kupić. Chcę Wam przedstawić dwa kosmetyki marki Weleda Skin Food Masło Do Ciała i Masełko do Ust.

MASŁO DO CIAŁA WELEDA SKIN FOOD

Weleda Skin Food masło

Od razu wpadły mi w oko opakowanie serii Skin Food. Prosta, czysta forma, skromny design i kojarząca się z naturą i czystością biało zielona kolorystyka. Opakowanie skrywa w środku przepięknie pachnące ziołami masełko. Jak możecie zobaczyć na zdjęciu, ma ono kremowy kolor i cudowną maślaną konsystencję.

Weleda Skin Food masło

Przepadłam praktycznie od razu po ściągnięciu sreberka zabezpieczającego i powąchaniu kosmetyku. Według producenta masło zawdzięcza swój zapach mieszance pomarańczy i lawendy, ale mnie się wydaje, że czuję w nim werbenę, albo aromat bardzo do niej podobny. Jest to jeden z moich najulubieńszych zapachów, przez co kosmetyk od razu zyskał moją aprobatę.

W składzie masła znajdziemy między innymi:

  • Ekstrakt z liści organicznego rozmarynu
  • Kwiaty fiołka trójbarwnego
  • Ekstrakt z kwiatów nagietka
  • Ekstrakt z kwiatów rumianku
  • Olej słonecznikowy
  • Lanolina
  • Wosk pszczeli

Skład:

Weleda Skin Food masło

Jak możecie zauważyć, masło ma genialny skład. Ma też przyjemną konsystencję, a rozgrzane w dłoniach zmienia się w delikatny olejek i bardzo łatwo rozprowadza się na skórze. Wchłania się szybko i zostawia bardzo delikatny film ochronny, jednak nie jest on absolutnie uciążliwy. Spokojnie zaraz po posmarowaniu można się ubierać, dlatego moim zdaniem nadaje się nie tylko na noc, ale i na dzień.

Nie musicie się martwić, bo skóra nie jest w żadnym razie tłusta, ale ukojona, nawilżona i otulona delikatną warstwą, która zabezpiecza ją przed szybkim przesuszeniem.

W składzie kosmetyku znajdziemy także organiczne masło shea i olej kokosowy, to właśnie dzięki wszystkim tym dobroczynnym składnikom skóra staje się jędrna, elastyczna i nabiera gęstości. Wygląda zdecydowanie lepiej i zdrowiej. U mnie rewelacyjnie sprawdza się także jako krem do rąk i stóp.

Weleda Skin Food masło

Moim zdaniem masło ma przyzwoitą wydajność, może dlatego, że wystarczy go tylko odrobina. Niestety zostało mi go już tylko trochę na dnie i szczerze przyznam, że będę za nim tęsknić i na pewno kupię je sobie przy najbliższej okazji.

MASEŁKO DO UST WELEDA SKIN FOOD

Weleda Skin Food masło

Masełko znajduje się w niewielkiej tubce, z której wyciskamy je bezpośrednio na usta, ma gęstą, tłustawą konsystencję, właściwie to wygląda jak maść. O ile do masła do ciała byłam od samego początku nastawiona bardzo pozytywnie, o tyle tutaj miałam nieco wątpliwości. Rzadko używam kosmetyków do ust w takiej formie i zastanawiałam się, jak mi się sprawdzi i czy będzie wygodne. Martwiła mnie też trochę tłustość masełka, bo bałam się, ze wszystko będzie mi się do niego lepić.

Na szczęście wszystkie moje obawy okazały się bezpodstawne. Masełko co prawda jest tłustawe, ale nie dość, że tak samo, jak to do ciała pachnie cudownie, to wchłania się równie szybko. Nie ma też problemu z tym że na przykład włosy przyklejają się do ust. Ja noszę tylko rozpuszczone i na pewno dziewczyny, które robią tak, jak ja nieraz miały z tym kłopot.

Dodatkowo opakowanie okazało się bardzo poręczne i wygodne. Włożyłam je do kieszeni kurtki i mam zawsze ze sobą. Często, kiedy spaceruje z Thorem na mrozie usta mi pierzchną i wtedy ratuje mnie masełko Weledy. Wierzcie mi, warunki u nas bywają ekstremalne, a wszyscy do mają psy wiedzą, że nie ma czy wieje, czy leje, czy śnieg po kolana, na spacer trzeba wyjść.  Zresztą zobaczcie sami.

Weleda Skin Food masło

W takich wypadkach kosmetyk nie tylko przynosi mi ulgę, ale i chroni moje usta przed mrozem, wiatrem i ponownym pękaniem. Sprawia także, że usta są miękkie, gładkie, a suche skórki znikają. Nie daje koloru, a tylko delikatny połysk. Sięgam po nie bardzo często.

Skład:

Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil, Lanolin, Beeswax (Cera Alba), Glycerin, Viola Tricolor Extract, Rosmarinus Officinalis (Rosemary) Leaf Extract, Chamomilla Recutita (Matricaria) Flower Extract, Calendula Officinalis Flower Extract, Alcohol, Water (Aqua), Fragrance (Parfum), Limonene, Linalool, Geraniol.

Lina Weleda Skin Food tak mi się spodobała, że mam ochotę sprawdzić także inne. Jeśli i Wy jesteście jej ciekawi, a przy okazji macie ochotę na kosmetyki w 100% naturalne, tworzone z długoletnią tradycją i w zgodzie z naturą, to ja Wam bardzo je polecam.

Dajcie koniecznie znać jakie produkty do ciała i ust najlepiej sprawdzają Wam się zimą? 

zBLOGowani.pl