O stopy trzeba dbać zawsze nie tylko latem, kiedy nosimy sandałki. Zima to dla nich dość ciężki okres, bo marzną, przemakają, albo nie oddychają schowane w grubych butach. Dlatego właśnie teraz warto poświęcić im trochę uwagi, żeby nie wpadać w panikę przed kolejnym letnim sezonem. Co, jednak jeśli tak jak ja nie lubicie się z kremami do stóp i brakuje Wam systematyczności w ich stosowaniu? Nie musicie się martwić, bo mimo to możecie mieć gładkie, nawilżone i zadbane stopy.
Dzisiaj chcę Wam opowiedzieć o trzech produktach, których ja używam i tylko jeden z nich jest przeznaczony stricte do stóp.
Największy problem z moimi stopami to przesuszona pękająca skóra, szczególnie na piętach. Kremy średnio sobie z nią radzą, a próbowałam już naprawdę wielu. Doszłam, więc do wniosku, że stopy potraktuję tak jak skórę twarzy. W pielęgnacji skóry twarzy najważniejsze u mnie było znalezienie balansu między złuszczanie i nawilżaniem naskórka. Okazało się, że w przypadku stóp ta zasada też się sprawdza.
W takim razie jak dbać o stopy zimą? I jak ja to robię?
Codziennie nawilżam stopy, ale nie używam w tym celu kremu do stóp, tylko balsamu, który stosuję do całego ciała. Rewelacyjnie w tym celu sprawdza mi się odżywcze mleczko Nivea w granatowym opakowaniu, które jest jednocześnie lekkie( przyjemnie i dość szybko się wchłania), ale także bogate i odżywcze.
Zawsze po wieczornej kąpieli smaruję nim nogi, bo tutaj mam największy problem z przesuszoną skórą i od razu stopy. Mleczko zawiera między innymi olejek migdałowy i sprawia, że skóra jest miękka, gładka i przyjemna w dotyku.
Jeśli macie duży problem z przesuszoną skórą, to przed snem nałóżcie grubą warstwę kosmetyku na stopy i bawełniane albo bambusowe skarpetki. Rano skóra Wam za to podziękuje.
Dwa razy w tygodniu robię peeling i znowu jak poprzednio używam w tym celu tego samego produktu co do całego ciała. Ostatnio bardzo fajnie sprawdzają mi się peelingi cukrowe z olejami. O jednym z nich pisałam Wam całkiem niedawno:
Peeling do ciała orzechowo-cukrowy z olejem arganowym Spa Professional:)
Peeling jest dość ostry, ale przyjemny w użyciu, zostawia skórę miękką, gładką i otuloną ochronną warstewką. W składzie ma niestety przewagę parafiny, ale mnie ona w przypadku ciała i stóp nie szkodzi. Mam nawet wrażenie, że w okresie zimowym dobrze wpływa na moją skórę.
Raz na jakiś czas używam także skarpetek złuszczających i jest to jedyny produkt przeznaczony rzeczywiście do stóp. Odkryłam je całkiem niedawno i pewnie jestem ostatnią osobą, która po nie sięgnęła. O skarpetkach złuszczających jest głośno od dawna, ale ja bardzo długo się przed nimi broniłam. W końcu jednak ciekawość zwyciężyła i przy okazji zakupów w Biedronce wrzuciłam do koszyka skarpetki Marion.
Dzięki nim pozbyłam się sporo zrogowaciałego naskórka, którego na pierwszy rzut oka wcale nie było widać. Nie doświadczyłam co prawda tak mocnego obłażenia ze skóry, jak czytałam na innych blogach, ale może jest to właśnie kwestia samych skarpetek? Jeśli sami ich używacie, polećcie mi proszę Wasze ulubione.
Taka pielęgnacja sprawia, że moje stopy mają się naprawdę dobrze. Prawie zniknęły problemy z przesuszoną skórą. Stopy są gładkie, miękkie i elastyczne i taka pielęgnacja zdecydowanie im służy. Tak jak w przypadku skóry twarzy sprawdza mi się odpowiedni balans między złuszczaniem (peelingi, kwasy), a nawilżaniem (ożywcze mleczko).
To teraz chętnie się dowiem, kto jeszcze tak jak ja nie lubi kremów do stóp? I polećcie mi proszę dobre skarpetki złuszczające 🙂