Przykładam dużą wagę do dbania o skórę twarzy, jeśli jednak chodzi o ciało to nie idzie mi już tak dobrze. Nie lubię się balsamować, ale niestety bywa to nieuniknione, bo moja skóra szczególnie zimą, aż prosi o dodatkowe nawilżenie. Są na szczęście produkty dzięki którym dbanie o skórę ciała staje się łatwe i przyjemne, a ja sięgam po nie znacznie chętniej niż po inne. Takim kosmetykiem jest bez wątpienia Balsam Evree Instant Help.
Nie jest to mój pierwszy balsam tej firmy zeszłej zimy używałam wersji czerwonej i byłam z niej niezmiernie zadowolona. Tym razem postanowiłam wypróbować coś nowego i tak w moje ręce wpadła biała wersja. Opakowanie ma typowe i charakterystyczne dla balsamów Evree. Duża 400 ml butelka rozszerzana ku górze, mnie przywołuje na myśl produkty apteczne.
Zamknięcie mamy w zakrętce, dozownik jest odpowiedniej wielkości i raczej nie ma problemu z wydobyciem kosmetyku. Dopiero pod koniec butelki trzeba nią trochę potrząsnąć, żeby produkt spłynął.
Najważniejszą i kluczową sprawą sprawiającą, że tak lubię balsamy Evree jest ich skład. Są to produkty zdecydowanie bardziej naturalne niż drogeryjne balsamy. Nie znajdziemy tu parafiny, czy olei mineralnych, a wśród składników aktywnych mamy:
- Masło mango, które ułatwia gojenie podrażnień i urazów skóry oraz przyspiesza regenerację naskórka.
- Glicerynę, która wygładza skórę i poprawia poziom jej nawilżenia
- Tlenek cynku i Alantoinę, które regenerują popękaną skórę, zmniejszają uczucie ściągnięcia, pieczenia i swędzenia, a także pomagają pozbyć się szorstkości skóry.
Składniki te znajdują się na początku składu, więc możemy rzeczywiście liczyć na ich działanie.
Skład:
Dobroczynny wpływ na skórę to zdecydowanie coś co wyróżnia Balsam Evree Instant Help spośród innych tego typu kosmetyków. Dla mnie to taki James Bond wśród balsamów, czyli agent do zadań specjalnych. Przede wszystkim jest bardzo komfortowy podczas stosowania. Wchłania się bardzo szybko mimo, że jego konsystencja jest dość gęsta i podchodzi trochę pod mało do ciała. Pozostawia na skórze cieniutką ochronną warstwę, nie jest ona ani tłusta ani lepka. Możemy spokojnie używać go nawet rano i zaraz zakładać ubrania, bez obawy, że coś się przylepi albo pobrudzi.
Balsam przynosi natychmiastową ulgę i ukojenie skórze przesuszonej, odwodnionej, popękanej i szorstkiej. Ostatnio pisałam Wam, że moje dłonie są w strasznym stanie. Tak suche i pomarszczone, aż skóra pęka. Kremy do rąk średnio sobie z tym radzą pomyślałam, więc czemu by nie spróbować posmarować ich balsamem, w końcu gorzej już być nie może. Jak postanowiłam tak zrobiłam nałożyłam na dłonie solidną warstwę balsamu Evree i wsmarowałam go w skórę, która jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki stała się miękka i wygładzona. Nie wygląda już jak skóra starszej pani. Balsam przyniósł szybką ulgę i ukojenie. Zlikwidował szorstkość i w końcu dłonie nie zahaczają mi o wszystko.
Warto wspomnieć też o zapachu balsamu, który jest przyjemny i delikatny nie będzie się, więc kłócił na przykład z perfumami. Podsumowując balsam dla mnie ma same zalety, jest jak plaster ochronny na ranę, wchłania się szybko i przynosi natychmiastową ulgę. Nie jest drogi bo za 400 ml butelkę płaciłam ok 16 zł. Zdecydowanie polecam go dla osób ze skórą przesuszoną, szorstką i popękaną. Wad żadnych nie widzę, no może mógłby jeszcze czasem posprzątać i zrobić kawę ;).
Znacie balsamy Evree? A może macie swoje typy balsamów do zadań specjalnych?
Jak co piątek mam ogromną przyjemność zaprosić Was na linkowe party. Wpisy dodajemy za pomocą niebieskiego przycisku. W pierwszym wierszu wrzucamy link do wpisu, w drugim tytuł posta, a w trzecim swojego maila. Wszystkim będzie też na pewno bardzo miło jeśli poodwiedzamy się nawzajem.
Zapraszam Was serdecznie i bawcie się jak zawsze dobrze 🙂