Bardzo długo miałam spokój z trądzikiem i wypryskami, jednak ostatnio moja skóra przypomniała mi, jak jest kapryśna i wymagająca. Znowu zaczęła się przetłuszczać i świecić, a wypryski nękają mnie w najlepsze. Szczególnie okolice brody są w kiepskim stanie. Dzisiaj chcę Wam więc opowiedzieć o trzech produktach, które pomagają mi trzymać moją skórę w ryzach, jeśli trądzik daje o sobie znać.
Zacznę od toniku, który jest najnowszym nabytkiem w mojej pielęgnacji. AZA TONIC Peel Mission to kosmetyk z kwasem azelainowym. Jest to kwas, który ma zastosowanie w redukcji trądziki zaskórnikowego, krostkowo-grudkowego oraz zapalnego i niezapalnego trądziku różowatego. Wpływa także na zmniejszenie przebarwień potrądzikowych, czy po opryszczce. Przeznaczony jest także do skóry wrażliwej, skłonnej do rumienia, płytko unaczynionej, łuszczycowej, z zapaleniem mieszków włosowych. Można go stosować dwa razy dziennie, także latem. Trzeba jednak pamiętać o kremie z filtrem.
Ma on działanie:
- przeciwbakteryjne zarówno dla bakterii tlenowych jak i beztlenowych,
- przeciwzapalne powstrzymując wolne rodniki,
- przeciwdziała rozkładowi łoju i lipidów na składniki drażniące i nasilające zmiany trądzikowe,
- zapobiega powstawaniu zaskórników poprzez wpływ na proces końcowej keratynizacji mieszków włosowych,
- hamując tyrozynazę uniemożliwia powstawanie przebarwień,
- blokuje aktywność nadaktywnych melanocytów.
Fajny produkt do codziennego użytku. Stosuję go najczęściej wieczorem, ale jeśli widzę potrzebę to także rano. Łagodzi trądzikową skórę i sprawia, że wypryski znikają znacznie szybciej.
Aza tonic dobrały mi panie z Salonu Kosmetyczneg Healthy Beauty z Warszawy, jeśli więc chcecie się dowiedzieć czegoś więcej o kwasach, to koniecznie zajrzyjcie na ich stronę. Dokładnie wypytały mnie o stan mojej skóry, obejrzały ją na zdjęciach i zaproponowały mi właśnie ten produkt. Z opisu jest dla mojej skóry idealny. Mam nadzieję, że dalej będzie się sprawdzał u mnie bardzo dobrze, a za jakiś czas zaproszę Was na pełną recenzję produktu.
W sytuacjach, kiedy potrzebuję czegoś mocniejszego, sięgam po lek przepisany przez dermatologa, a dokładnie Acnelec krem. Jest on także przeznaczony do leczenia łagodnego lub średnio nasilonego trądziku pospolitego (zaskórnikowego, grudkowo-krostkowego).
Jest to jednak już lek i trzeba z nim uważać szczególnie, teraz kiedy słońce świeci coraz mocniej. Używając tego kremu, nie można wystawiać skóry na promieniowanie słoneczne, nie można też opalać się w solarium. Najlepiej smarować tylko tam, gdzie są zmiany trądzikowe, punktowo. Trzeba też uważać przy fałdach nosowych, bo tu skóra jest bardzo cienka i delikatna i jeśli niechcący udało mi się tam nałożyć krem, to skóra była czerwona i schodziła. Także w tym przypadku krem z filtrem to konieczność.
Trzeci produkt to Galaretka Aloesowa Forever. Ta galaretka jest genialna. To już moje któreś z kolei opakowanie. Rewelacyjnie koi i łagodzi podrażnioną skórę. Sprawia, że po depilacji nie pojawia się podrażnienie ani wypryski.
Niestety, chociaż staram się nie dotykać zmian trądzikowych, to czasem uda mi się coś rozdrapać. Wtedy galaretka jest niezastąpiona. Zmniejsza zaczerwienienie i sprawia, że zmiany szybciej znikają. Znacznie przyspiesza także gojenie skóry. Jest świetna, kiedy twarz jest wymęczona, czy przesuszona kosmetykami przeciwtrądzikowymi. Ma także właściwości antybakteryjne. Ten kosmetyk mogę Wam polecić w ciemno.
Pamiętajcie, że to są produkty które sprawdzają się u mnie. Pielęgnacja cery takiej jak moja, nie jest łatwą sprawą. Wie to każdy, kto też zmaga się z takimi problemami. Tutaj sami musimy sprawdzić i przekonać się na własnej skórze co działa, a co zupełnie nie.
Ciekawa jestem, jak Wy radzicie sobie z wypryskami? Podzielcie się proszę swoimi sposobami, a ja zmykam pakować walizkę, bo jutro bladym świtem wyruszam do Warszawy na Meet Beauty :).