Kolejna przygoda z Klubem przyjaciółek Soraya dobiegła końca, tym razem pojechałam do miejsca, gdzie Soraya produkuje swoje kosmetyki. Przekonałam się, jak niezwykle skomplikowany jest to proces, ile wymaga wiedzy i doświadczenia. Odwiedziłam laboratorium, zrobiłam własny krem i poznałam świeżutkie nowości, niektóre nawet jeszcze nie były w sprzedaży. To oczywiście nie wszystko, reszty dowiecie się z poniższego wpisu.
Tydzień temu, a dokładnie 3 września wstałam o 4 rano i wyruszyłam w podróż do Warszawy. Tym razem jednak stolica była tylko, krótkim przystankiem, jechałam jeszcze dalej, do Radzymina gdzie mieści się siedziba marki Soraya. Także tym razem organizatorzy spisali się świetnie i postarali się, aby nasze spotkanie, było ciekawe, niezwykle przyjemne i pełne nowości. Soraya pozwoliła nam nawet zwiedzić swoje laboratorium, mogłyśmy też zrobić swój własny krem.
Muszę Wam powiedzieć, że tym razem jechałam nie tylko z wielką przyjemnością, ale i już bez takiego stresu jak ostatnio. Nie mogłam się doczekać spotkania z dziewczynami. Anią z bloga Aniamaluje, Moniką z Kluka o wszystkim, drugą Moniką z bloga Żurnalistka oraz Agą z Siouxie and the City, oraz całą ekipą z agencji Lemon Sky J. Walter Thompson i Soraya. Sprawnie i co najważniejsze na czas udało mi się dostać na Dworzec Centralny i w umówione miejsce, a stamtąd już samochodem udaliśmy się do Radzymina. W drodze podpatrywałam jak Ania łapie pokemony ;).
Zaczynamy od śniadania i kawy oczywiście 😉
Na miejsce dotarliśmy punktualnie, a po trudach podróży zostaliśmy przywitani pyszną kawą i wyśmienitym śniadaniem.
Sesja zdjęciowa musi być!
Potem był czas na sesję zdjęciową, tym razem zrobiliśmy ją na samym początku, póki jeszcze byłyśmy piękne i w świeżym makijażu. Zgadnijcie, co prawie każda z nas mówiła fotografowi? Moje słowa brzmiały mniej więcej tak ” Nie lubię zdjęć, źle na nich wychodzę. Proszę zrobić tak, żebym wyglądała ładnie 😀 ). Jak myślicie udało się?
Porzucę na chwilę, moją wrodzoną skromność i pozwolę sobie stwierdzić, że wyszły super.
Po sesji przyszła pora na wykłady tym razem miałyśmy okazję dowiedzieć się wiele ciekawostek o samej skórze, jej budowie, pigmentacji, płaszczu hydrolipidowy, a także o tym, co jej służy a co nie..
Skóra, co to jest? Z czego się składa ? Co jej służy, a co nie?
Pierwszy wykład prowadził Dyrektor Działu Nauki, Badań i rozwoju Soraya – Łukasz Pyzioł.
Łukasz opowiadał nam o skórze, tak ciekawie, że byłyśmy pod wrażeniem nie tylko jego ogromnej wiedzy, ale także łatwości przekazywania rzeczy niełatwych. Co to jest skóra? Z czego się składa? Jakie ma warstwy? Jak to się dzieje, że skóra ma różne kolory? Co to jest ten płaszcz hydrolipidowy? Jak skóra funkcjonuje? Które składniki jej służą, a które nie? – tego wszystkiego dowiedziałyśmy się na wykładzie. Moją uwagę, zwróciło kilka ciekawostek, którymi chętnie się z wami podzielę. Pewnie też będziecie zaskoczeni.
Ciekawostki:
- Naskórek ma budowę cegieł i cementu, dzięki temu nasza skóra jest giętka i możemy się swobodnie poruszać. Inaczej chodzilibyśmy jak w pancerzu. Do mnie takie porównania bardzo przemawiają.
- Kwas hialuronowy jest ostatnio bardzo modny. Panuje jednak opinia, że ten wielkocząsteczkowy jest do niczego, za to małocząsteczkowy jest świetny, bo wnika w skórę i ją nawilża. Powinniśmy więc szukać kosmetyków, czy używać czystego małocząsteczkowego kwasu hialuronowego. Tymczasem okazuje się, że jedynie średniocząsteczkowy kwas HA i wnika w skórę i nawilża ją. Natomiast wielkocząsteczkowy, mimo iż z racji rozmiaru cząsteczek nie wnika w głąb skóry, to zostaje na jej powierzchni i zatrzymuje wodę w skórze, nie pozwalając jej z naszej skóry wyparować. Z kolei małocząsteczkowy kwas hialuronowy co prawda wnika w skórę, jednak wcale jej nie nawilża, bo ma inne zadanie. Wniosek z tego taki, że każdy rodzaj kwasu hialuronowego jest korzystny dla naszej skóry.
- Składnikiem, który świetnie nawilża naszą skórę jest siarczan chondroityny, o którym na przykład ja do tej pory nie miałam pojęcia.
- Często narzekamy, że kosmetyki do opalania ciężko się rozsmarowują. Tymczasem firmy specjalnie nadają im taką konsystencję, bo gdyby taki balsam czy krem do opalania rozprowadzałby się bez problemu, używalibyśmy go za mało i nie byłby wtedy skuteczny.
Dowiedziałyśmy się też o formach kosmetyków, o fazach które można ze sobą łączyć, a których absolutnie się nie powinno.
Odwiedzamy Laboratorium Soraya
Po wykładzie i chwili przerwy na kolejną kawę i pyszne ciasteczka. Wystroiłyśmy się pięknie w fartuszki, związałyśmy włosy i ruszyłyśmy ku najbardziej ekscytującej części programu, czyli zwiedzaniu laboratorium.
To, że Soraya zmieniła swoje podejście i stała się przyjaciółką wielu kobiet, to już wiecie, bo pisałam Wam o tym w poprzedniej relacji. Możecie na nią rzuć okiem tutaj:
Relacja prosto z „Klubu Przyjaciółek Soraya”
Jednak samo poznanie potrzeb i wymagań kobiet to przecież nie wszystko. Jedno to wiedzieć czego chcą kobiety, a drugie potrafić sprostać ich wymaganiom. Kiedyś wiele kosmetyków robiłam sobie sama, wydawało mi się więc, że to w miarę prosta sprawa. Okazało się jednak, że taka masowa produkcja to zupełnie co innego. A stworzenie kremu to niezwykle skomplikowany i długi proces, za którym stoi ogromna wiedza naukowa, potężne laboratoria, technologie i całe mnóstwo testów. Jednak od całego choćby najlepszego sprzętu, jak to zwykle bywa, ważniejsi są ludzie. To przecież oni badają potrzeby konsumentów, wyszukują nowinki, sprawdzają oczekiwania, a przede wszystkim mają niesamowitą wiedzę o każdym składniku, o recepturach o przeróżnych formach kosmetyków. Takie właśnie osoby miałyśmy przyjemność poznać podczas wizyty w fabryce Sorai. To jednak dopiero początek, bo zanim krem trafi na linię produkcyjną, musi przejść długą drogę. Wymyślona receptura musi zostać stworzona, sprawdzona i przetestowana na wiele, wiele sposobów.
Ekspertki Soraya podglądane przez dziurkę od klucza 😉
W laboratorium wszystko jest tajne i można tam zajrzeć tylko przez dziurkę od klucza.
Ze mną jednak będziecie mogli, zobaczyć nieco więcej. Zgadnijcie, co nas najbardziej zainteresowało? Małą podpowiedź macie na zdjęciach.
Jak się pewnie domyślacie, najwięcej zachwytów wzbudziły zapachy oraz przeróżne kolorowe pyłki i drobinki, które dodaje się między innymi do kosmetyków rozświetlających :). Tymi ostatnimi byłyśmy zachwycone wszystkie, ale to Aga jest największą sroką i wszystko, co błyszczy, musiało być jej.
Nie byłybyśmy oczywiście sobą, gdybyśmy każdego składnika nie chciały dotknąć, albo się nim wysmarować. Olejki, silikony, ekstrakty to wszystko musiało być nasze :).
Robimy własny krem
Między ochami, achami i zachwytami znalazłyśmy też chwilę, żeby zrobić własny spersonalizowany krem. Same mogłyśmy wybrać jego właściwości, zapach i składniki.
Na koniec każda z nas dostała swój słoiczek do domu, ja swojego używam do wieczornej pielęgnacji :).
Udało nam się też pooglądać, kremy, podkłady i balsamy pod mikroskopem. W przybliżeniu wyglądały trochę, jak ziarenka piasku.
Z laboratorium ciężko było nas wygonić, bo byłyśmy wszystkiego ogromnie ciekawe. Wszystko chciałyśmy dotknąć, sprawdzić, przetestować, a co cenniejsze kąski najlepiej zabrać do domu. No któż by nie chciał zażyć na przykład kąpieli w kwasie hialuronowym ? to nasz autorski pomysł i mamy nadzieję, że Soraya go podchwyci i stworzy taką kąpiel ;). W końcu jednak musiałyśmy opuścić ten raj dla kosmetykoholiczek, bo czekał już na nas pyszny obiad.
Nowości kosmetyczne Soraya
Po obiedzie przyszła pora na kolejny mocno oczekiwany punk programu, czyli nowości kosmetyczne Soraya. Dziewczyny z Soraya zaprezentowały nam linię Magia Olejków, stworzoną dla kobiet, które chcą korzystać z dobroczynnych właściwości, jakie dają nam oleje, ale nie lubią, kiedy kosmetyk jest tłusty i obciąża skórę. W odpowiedzi na te oczekiwania Soraya stworzyła kosmetyki, które są odżywcze, ale jednocześnie mają niezwykle lekkie formuły.
W tej linii znajdziemy zarówno kosmetyki do pielęgnacji twarzy – kremy i maseczki, jak i kosmetyki do pielęgnacji ciała – kremy do rąk, mgiełki i balsamy.
Jako jedne z pierwszych miałyśmy też okazję poznać, dotknąć i wypróbować niesamowitą nowość Soraya, która dopiero co pojawiła się w sklepach, ale o niej opowiem Wam już w kolejnym wpisie, bądźcie uważni bo będę miała dla Was w związku z tą nowością niespodziankę ;).
Na koniec wszystkie dostałyśmy spersonalizowane Beauty Boxy oraz dyplomy, nie mogło zabraknąć także pożegnalnych zdjęć. Tak właśnie dobiegła końca wizyta w laboratorium Soraya.
Po czym nie chętnie, bo szkoda nam było się rozstawać, wyruszyłyśmy w drogę powrotną 🙂
Dziękuję wszystkim za niezwykle miłe spotkanie, za przekazaną wiedzę, pyszną kawę, ale przede wszystkim za przesympatyczne towarzystwo.
Tym razem na pociąg czekałam trochę krócej, a co najważniejsze nie sama :). Dziękuję Aniu, że chciało Ci się ze mną zostać.
Kończąc dodam, tylko że na takie spotkania jak organizuje Lemon Sky i Soraya, to ja mogę jeździć choćby raz w miesiącu. Nawet nie będzie mi przeszkadzało wstawanie o 4 rano, godziny spędzone w pociągu i powroty przed północą. A jakbyście się zastanawiali , to tym razem nie zapomniałam samochodu i do domu wróciłam szczęśliwie, sama ;).