Od kilku miesięcy moje włosy systematycznie tracą na długości. Latami nosiłam taką samą fryzurę, więc w końcu postanowiłam trochę z włosami poszaleć. Było już podpalane ombre, któremu co prawda nie można odmówić uroku, ale jednocześnie stało się przyczyną sporych zniszczeń na moich włosach. Już poprzednio pozbyłam się sporej ilości rozjaśnionych włosów, jednak tamto cięcie było stosunkowo bezpieczne, bo włosy z przodu było dość długie. Tym razem postanowiłam bardziej zaszaleć i teraz moje włosy sięgają ciut za brodę. Te z przodu oczywiście, bo z tyłu są o wiele krótsze, typowa fryzura bob. Zresztą zobaczcie sami.
W końcu jestem także niesamowicie zadowolona z koloru, sama bym pewnie nie wpadła na to że śliwkowy brąz może tak fajnie wyglądać.
Na pierwszych dwóch zdjęciach poniżej możecie zobaczyć, że z przodu jeden kosmyk włosów nie został w ogóle pokryty farbą, efekt jest oczywiście zamierzony i bardzo mi się podoba. Dodaje fryzurze lekkości i wielowymiarowości.
Przyznam, że zaraz po ścięciu byłam lekko zszokowana długością włosów, bardzo dawno nie nosiłam aż tak krótkich, jednak szybko się przyzwyczaiłam, zwłaszcza, że znacznie poprawił się ich wygląd. Spa;one końce zostały prawie w całości ścięte. Myślę, że jeszcze jedno góra dwa podcięcia końcówek i powinnam się ich już pozbyć. Także układanie takiej fryzury nie przysparza mi tylu problemów co poprzeprzedniej.
Przed farbowanie i ścinaniem moje włosy wyglądały tak i pewnie widzieliście już to zdjęcie na Instagramie:
Ciekawa jestem jak Wam się podoba w nowy kolor i krótkie włosy?