Odkąd jestem blondynką, pielęgnacji włosów poświęcam wiele uwagi. Jednak szampony, maski, odżywki to często trochę za mało i czasem trzeba się wspomóc jakimś profesjonalnym zabiegiem. To nie jest też tak, że wymyślam i przesadzam z pielęgnacją. Ja po prostu nie mam wyjścia, przy takich włosach jak moje – po dekoloryzacji, rozjaśnianiu, przesuszonych minimalizm zwyczajnie się nie sprawdza. Jeśli więc jesteście ciekawi, co tym razem wymyśliłam, czytajcie i oglądajcie.
Na początek, żebyście mieli jasność, pokażę Wam jak wyglądają moje włosy. Nigdy nie miałam problemu z puszeniem, które teraz towarzyszy mi każdego niemal dnia. Powodem jest oczywiście dekoloryzacja, rozjaśnianie i to, że moje włosy szczególnie na końcach są przesuszone.
Zwykle wyglądają, więc mniej więcej tak jak na zdjęciu powyżej. Suche, sianowate i napuszone. Trochę tęsknię za moimi śliskimi lejącymi i mega błyszczącymi włosami.
Dlatego, staram się przywrócić im ten stan. Przy blondzie nie jest wcale takie łatwe, na szczęście jednak nie jest też niemożliwe.
Tu z pomocą przyszedł mi Salon Fryzjerski Xenia, który zaprosił mnie do siebie. Nie zdradzę Wam jeszcze szczegółów naszych planów, ale zapewniam Was, że będzie co oglądać. We wtorek wybrałam się w sumie tylko porozmawiać i tak od słowa do słowa znalazłam się pod sauną ozonową.
Muszę Wam powiedzieć, że ten zabieg to nie jest dla mnie nowość, chodziłam na niego już lata temu i bardzo go sobie chwaliłam. W saunie maseczki, czy inne kosmetyki do włosów, działają po prostu lepiej.
Sauna ozonowa LIFE BOOSTER wykorzystuje ciepło, dzięki któremu otwierają się łuski włosa, co z kolei pozwala wprowadzić preparaty regenerujące we wnętrze włosa tak, aby jak największa ilość środka pielęgnującego wniknęła głęboko w ich strukturę. Dodatkowo tlen ma właściwości bakteriobójcze. Stosując, więc zabiegi z ozonem, działamy także przeciwłupieżowo, przeciwprzetłuszczająco, oczyszczamy skórę głowy i włosy ze skutków różnych działań chemicznych. Po zabiegu z użyciem sauny włosy są dużo bardziej elastyczne, błyszczące, wyglądają po prostu zdrowiej.
Jak to wygląda dokładnie krok po kroku ?
Najpierw moje włosy zostały umyte specjalnym oczyszczającym szamponem.
Następnie na osuszone ręcznikiem włosy została nałożona pasmo po paśmie ampułka regenerująca firmy MILK_SHAKE Integrity Reparing Hair, która dzięki działaniu skoncentrowanych protein pszenicy i ryżu odbudowuje i regeneruje zniszczoną strukturę włosa.
Kiedy ampułka była już na włosach, wylądowałam pod kopułą sauny, która wygląda ni mniej, ni więcej, jak te wielkie suszarki do włosów. Swoją drogą wyglądałam pod nią prześmiesznie.
Spędziłam pod nią 10 minut. W pierwszej fazie zabiegu na włosy działa mgiełka podgrzana do temperatury ok. 40-50 °C, czas ten uzależniony jest od kondycji włosów. Ten etap był bardzo przyjemy. Faza druga to trwające 2 minuty chłodzenie włosów w celu zamknięcia ich łusek.
Potem włosy zostały zapobiegawczo spłukane wodą, aby wyeliminować uczucie obciążonych i matowych włosów i wysuszone.
Jeszcze przed wysuszeniem włosów widać było ogromną różnicę. Grzebień sunął po nich przez żadnych przeszkód. Byłam zaskoczona, tym jak łatwo można je rozczesać.
Teraz najważniejsze jak wyglądały moje włosy po saunie ozonowej?
Przede wszystkim stały się miękkie i sprężyste, zdecydowanie bardziej błyszczące. Bez problemu dało się je rozczesać, nawet końcówki nie sprawiały wrażenia, aż tak przesuszonych. Zresztą zobaczcie sami.
Gdyby moje włosy miały taki kolor jak na dwóch poniższych zdjęciach, to pewnie w ogóle bym się ich nie czepiała. Niestety jest zdecydowanie bardziej żółty.
Jestem bardzo zadowolona z tego zabiegu, bo pozwolił mi sobie przypomnieć jakie fajne mogę mieć włosy. Moim zdaniem sauna ozonowa to idealne rozwiązanie przed jakimś większym wyjściem, kiedy chcemy wyglądać naprawdę dobrze.
Dajcie koniecznie znać czy korzystaliście z sauny ozonowej i oczywiście jak podobają się Wam moje włosy w takiej odsłonie?