Szampon jest zapakowany w smukłą, prostą i estetyczną butelkę z typowym zamknięciem na „klik”. Działa ono bardzo sprawnie, otwiera się łato tak, że nie ma mowy o połamanych paznokciach.
Skład:
Nie polubiliśmy się od pierwszego użycia, ale im dłużej go używałam tym bardziej mi się podobał. Na początku włosy po nim były jakieś takie nijakie, jak to zawsze w moim przypadku po użyciu naturalnego szamponu, więc umyłam nim głowę parę razy i odstawiłam. Potem do niego wróciłam w ramach akcji ratowania się przed łysiną. I tym razem używało mi się go już zupełnie inaczej. Po pierwsze całkiem dobrze domywał, nawet olejowane włosy, ale co dla mnie ważniejsze także i skórę głowy. Po drugie nie plątał włosów i nie robiły się sianowate. Nie obciążał, nie podrażniał, nie powodował swędzenia skóry ani łupieżu. Za to sprawiał, że włosy były lekkie, błyszczące, sypkie i gładkie w dotyku, wyglądały także bardziej zdrowo. I jak już się polubiliśmy to szampon szybko mi się skończył, 300 ml butelka starczyła mi na mniej więcej 3,5 tygodnia. Myję włosy co drugi dzień, czasem codziennie. Teraz trochę mi szkoda, że miałam tylko jedną butelkę, zwłaszcza, że szampon jest z edycji limitowanej, bo chętnie bym go jeszcze poużywała.
W zamian muszę kupić jakiś inny w miarę przyjazny szampon i tu mam prośbę do Was, poradzicie coś? Alterra i Biowax się u mnie totalnie nie sprawdziły.
A jak jest u Was częściej wybieracie naturalne czy zwykłe szampony? Miałyście okazję używać kosmetyków Alverde?




