Hej Kochani 🙂
Pierwszy raz od długiego czasu zrobiłam sobie urlop, a przy okazji krótki odwyk od komputera, internetu, a co za tym idzie także od bloga. Nie było to do końca zamierzone przynajmniej początkowo. Okazało się jednak, że tam, gdzie spędzaliśmy urlop internet był bardzo kiepski, a do komputera trzeba było się ustawiać w kolejce:). Jestem jednak już w domu i wracam do Was z zaległymi recenzjami. Na pierwszy ogień idzie kosmetyk, który bardzo mi się spodobał i z przyjemnością go Wam polecę. Jest to Termo – oczyszczająca wulkaniczna maska Yoskine.
Producent obiecuje nam wulkaniczny, dwuetapowy zabieg oczyszczający i zmniejszający pory, nadający cerze jedwabisty mat.
Maskę dostajemy w przedzielonej na pół saszetce. W pierwszej części znajduje się peeling, a w drugiej, czarna maska.
STEP 1 – SAUNA-PEELING ZEOLITOWY
Zawiera ścierające granulki oraz drobinki Zeolitu, które po nałożeniu na wilgotną skórę doprowadzają do reakcji termicznej. Pod jej wpływem skóra rozgrzewa się, otwierają się pory, a następnie usuwane są zanieczyszczenia i nadmiar łoju.
STEP 2 – CZARNA MASKA Z LAWY
Bio-aktywna glinka z lawy wulkanicznej, która oczyszcza pory, a następnie je zamyka wyraźnie zmniejszając widoczność wszelkich nierówności na skórze. Kompleks oligoelementów i ekstraktu z kory Enantia Chlorantha nadaje cerze idealny matowy efekt, jedwabistą gładkość i zdrowy koloryt.
Moje wrażenia po użyciu maski:
Peeling, który stosujemy w pierwszej kolejności jest bardzo drobno zmielony i zawiera naprawdę dużo drobinek. Jest kremowy, jednak jeśli zerkniecie w skład na pierwszym miejscu od razu zobaczycie parafinę.
Mnie ona w tego rodzaju kosmetyku nie przeszkadza ale wiem, że są osoby, które jej unikają. Peeling jest bardzo mocny, a przy zetknięciu z mokrą skórą rzeczywiście wywołuje efekt termiczny, jednak odczucie ciepła szybko znika. Po użyciu pierwszego kroku skóra jest mocno wygładzona, porządnie oczyszczona jak po domowej mikrodermabrazji, zaczerwieniona, pory są odblokowane i mało widoczne.
Krok 2 to czarna glinkowa maska z lawy wulkanicznej. Wygląda jak czarne błotko, ale bardzo ładnie i świeżo pachnie.
Maska zastyga powoli, ale nie na skorupę. Fajnie relaksuje i koi skórę po peelingu.
Skład:
Po użyciu całości skóra jest mocno wygładzona, oczyszczona i przyjemna w dotyku. Wygląda naprawdę dobrze. Maska wulkaniczna to jedna z trzech od Yoskin, które otrzymałam w paczce od BLOGmedia i to właśnie ona spodobała mi się najbardziej.
Znacie maseczki Yoskine? Macie wśród nich swoją ulubioną?