Lato właśnie dobiega końca i może to dobry czas, żeby wrócić do bardzo lubianej, ale nieco zapomnianej przeze mnie serii ulubieńców. Na pewno nie będą się oni pojawiali, jak kiedyś co miesiąc, ale myślę, że raz na kwartał tacy zgodni z porą roku, jak najbardziej. Rozsiądźcie się więc wygodnie, weźcie kubek kawy i zaczynamy.
Ulubieńcy lata 2018
Kremy i balsamy z filtrem
Lato to dla mnie przede wszystkim ochrona przed promieniowaniem słonecznym. Szczególnie jeśli chodzi o twarz, to pilnuje tego naprawdę mocno. W tym roku na wyróżnienie zasługuje produkt, który może i nie był idealny, ale bardzo ułatwiał mi życie. Avene Sun SPF50+ koloryzujący fluid mineralny, bo to właśnie o nim mowa towarzyszył mi praktycznie przez całe lato. Jest to fluid, który ma kolor, odpada więc bielenie skóry i tak naprawdę w 99 % przypadków odpada także nakładanie podkładu. Sprawdził mi się także pod podkład mineralny.
Skoro twarz mamy załatwioną to teraz ciało i tutaj zdecydowanie królowały w tym roku balsamy do ciała Nivea z SPF 30. Co prawda nie byłam z nimi na egzotycznych wakacjach, ale w moim ogrodzie równie dobrze można się opalać. TNivea Sun Protect & Bronze SPF 30, to tegoroczna nowość, która nie tylko zapewnia wysoką ochronę przed słońcem, ale jest także wodoodporna, nie brudzi ubrań i daje naturalny efekt opalenizny.
A kiedy moja skóra nie potrzebowała już tak wysokiej ochrony, najlepiej sprawdzał się u mnie olejek do opalania Bandi z SPF 6. Jeśli macie ciemną karnację i jesteście już trochę opaleni albo słońce nie grzeje bardzo mocno, serdecznie go Wam polecam. Jest trochę tłusty jednak ja lubię taką konsystencję w kosmetykach do opalania. Mam wrażenie, że skóra mi się wtedy szybciej opala.
Tegoroczne lato, to był także wielki powrót do olejków i olejowania zarówno skóry, jak i włosów. Jeśli chodzi o pielęgnację ciała, to wyróżnienie zasługuje na pewno Olejek konopny Efektima. Ma on formułę suchego olejku, przez co zupełnie nie musimy się przejmować wchłanianiem i tym, że będzie się kleił. Pięknie pachnie i sprawia, że skóra wygląda po nim genialnie.
O Bio-oil słyszałam nie raz. Sama jednak go nie próbowałam, aż kiedyś wyciągnęłam go z mojej szuflady z zapasami kosmetycznymi i przepadłam. Jest naprawdę świetny i to nie tylko do ciała. U mnie sprawdza się też do masażu twarzy. Tak wiem, że ma w składzie parafinę, ale akurat w tym przypadku ona mi nie szkodzi. Olejek fajnie relaksuje skórę i mam wrażenie, że ją uspakaja.
Zostając jeszcze przy olejach, to do mycia też bardzo fajnie mi się sprawdzały nawet latem olejki. Najbardziej ulubiony z nich, ze względu na zapach okazał się Roge Cavailles orzeźwiający olejek do kąpieli i pod prysznic – sezam i cytrusy. Jak on cudownie pachniał, świeżo i owocowo i tak bardzo letnio, a przy okazji także świetnie mył i nie wysuszał skóry.
Bardzo polubiłam także mus pod prysznic Nutka gruszka i bergamotka. Znowu piękny zapach, świetna konsystencja i rewelacyjne działanie. Dla mnie to właśnie bardziej olejek do mycia niż mus.
Kolejnym kosmetykiem, który uwiódł mnie zapachem, był nowy kremik Nivea Soft Mix Me Oasis. Pachnie przepięknie i świeżo ogórkiem, miętą i cytryną :). Ze względu na małą pojemność jeździł ze mną wszędzie i doskonale mi się sprawdzał jako balsam do ciała, czy krem do rąk. Jeśli go jeszcze nie wąchaliście, to koniecznie musicie to nadrobić. To ten zielony :).
Skoro obiecałam Wam dzisiaj dużo powrotów, to mam dla Was kolejny. Jest nim makijaż mineralny. Przypomniało mi się, czemu kiedyś tak bardzo go lubiłam. W trakcie upałów sprawdza się genialnie, bo jest leciutki, nie obciąża skóry i nie spływa z niej jak fluidy. Ponadto makijaż mineralny wygląda niezwykle naturalnie.
Jeśli chodzi o minerały, to królowało u mnie Lily Lolo, ale nie tylko. Jeśli już robiłam makijaż to zawsze z rozświetlaczem, a najchętniej sięgałam po BelláPierre Shimmer Roll. Cudownie błyszczący, naturalny i genialnie wyglądał na opalonej skórze.
Skoro już jesteśmy przy kosmetykach kolorowych, to nie mogę nie wspomnieć o mojej ulubionej pomadce. Isadora matowa pomadka w płynie 11 cool mauve skradła moje serce nie tylko matową formułą, ale przecudownym i niezwykle pasującym do mnie kolorem.
Kolejnym produktem, bez którego już sobie nie wyobrażam lata, jest woda różana, która genialnie odświeża, uspakaja i chłodzi skórę w trakcie upałów. Świetnie sprawdza się też na makijaż mineralny, który po spryskaniu wodą różaną stapia się ze skórą i staje się niewidoczny.
I to tyle, jeśli chodzi o moich letnich ulubieńców. Co prawda było jeszcze wiele kosmetyków, które mi się spodobały. Pokazuję Wam jednak tylko te, które mogę polecić nawet z zamkniętymi oczami.