W zeszły weekend miałam ogromną przyjemność po raz drugi wziąć udział w świetnej konferencji dla blogerów urodowych, czyli Meet Beauty 2018. Jak było? Czy mi się podobało? Dlaczego popłakałam się ze śmiechu ze sto razy? I czemu nie było dla mnie miejsca w pociągu? I jak podróżować taniej w weekend? O tym dowiecie się już za chwilę.
Jeśli śledzicie mnie na Instagramie lub Facebooku, do czego serdecznie Was zachęcam, to mogliście na bieżąco oglądać relację z tego wydarzenia.
No to zaczynamy 🙂
Podróż tym razem przebiegła mi bez problemów, przynajmniej do Warszawy. Wyruszyłam z Krakowa o 6:12 sama i tak jechałam zazdroszcząc wszystkim, którzy mają towarzystwo, aż tu na Instagramie odezwała się do mnie Ania Zalotka. Okazało się, że nie dość, że jedzie tym samym pociągiem, to jeszcze w tym samym wagonie i tym sposobem reszta podróży upłynęła mi błyskawicznie i w świetnym towarzystwie.
Bilet weekendowy!
Napiszę o tym, bo sporo osób jest zdziwionych, kiedy mówię, że coś takiego istnieje. Zresztą sama byłam, aż raz w kasie mnie pani oświeciła, że bez sensu tak wydaję pieniądze na dwa bilety, jak mogę kupić jeden weekendowy, bo nie dość, że wychodzi taniej, to jeszcze mogę jechać, czym chcę, gdzie chcę i kiedy chcę od 19:00 w piątek do 6:00 rano w poniedziałek. Jedynie na Pendolino trzeba dokupić miejscówkę za 10 zł. Tym sposobem zamiast 270 zł za bilety na pociąg w obie strony zapłaciłam 164 zł.
Meet Beauty 2018
Muszę przyznać, że organizatorzy, co roku starają się zrobić coś jeszcze lepiej i powiem Wam, że chociaż nie jest to łatwe, im się jednak udaje. Tym razem cała konferencja odbyła się w świetnej lokalizacji 15 minut taksówką od dworca, w bardzo ładnym czterogwiazdkowym hotelu Lord. Co jeszcze lepsze w wyżej wymienionym hotelu można było także zarezerwować sobie pokój, co też razem z Alicją, moją towarzyszką i obdarzoną niezwykłym poczuciem humoru współlokatorką niezwłocznie uczyniłyśmy ;). Tym razem w ogóle nie musiałam się stresować dojazdami, wszystko było na miejscu. Pokój piękny, tylko samoloty i tramwaje, jak dla mnie za blisko, ale przecież umówmy się, nie po to się jeździ na konferencje żeby spać.
Dzień Pierwszy
Dzień pierwszy zaczął się jak zwykle od rejestracji uczestników i powitania wszystkich przez organizatorów, a potem to już tylko warsztaty, wykłady i zwiedzanie stoisk, bo i tych tym razem nie zabrakło.
Instagram i zdjęcia
Pierwszy wykład, na który się udałam, dotyczył Instagrama. Co robić, czego unikać, jakie hashtagi stosować i w ogóle wszystko co dotyczy instagrama. Zaraz po nim Agwer, która robi cudne zdjęcia na Instagram, opowiedziała nam o bardzo modnej obecnie fotografii flatlay.
Potem była chwila przerwy w trakcie której zdążyłam zrobić sobie badanie skóry na stoisku Polleny Ewy. Przyznam, że trochę mnie zaskoczyło, bo okazało się, że moja skóra jest mocno odwodniona, aby temu zapobiec, panie ze stoiska Polleny przygotowały dobrany specjalnie pod potrzeby mojej skóry zestaw kosmetyków.
Odwiedziłam też stoisko Natura Siberica gdzie oczywiście wielkie pudło z kosmetykiem wyślizgnęło mi się z ręki i połowa wylała się na stół. Nie pytajcie jak to się stało, nie wiem, samo wypadło.
Oraz stoisko Efektimy, gdzie zostałyśmy obdarowane różnościami :).
Na stoisku można było także wziąć udział w konkursie, wystarczyło zrobić sobie zdjęcie ;). Jak widzicie mnie i Ali szło naprawdę świetnie :D.
Warsztaty O2 Skin
Następnie miałyśmy wykład warsztaty z marką O2 Skin, która tworzy tlenowe kosmetyki. Produkty ogromnie mnie zainteresowały, bo 30% tlenu w kosmetykach brzmi naprawdę świetnie, ale jeszcze lepiej brzmi to, że są one dla kobiet, które oczekują widocznych rezultatów w krótkim czasie. No to dla mnie przecież idealne. Nabrałam, więc od ręki wielkiej ochoty, aby sprawdzić jak zadziałają one na mojej kapryśnej skórze, już jestem w takcie testów i jestem bardzo zadowolona jak na razie.
I tak zrobiła się godzina 14, czyli pora obiadu. W tym roku organizatorzy zadbali o to, żeby nikt z komercji nie wyszedł głodny, było tyle przepysznego i tak różnorodnego jedzenia, że nie sposób było wszystkiego spróbować, choćby po ociupince, a desery to już w ogóle poezja.
Warsztaty Neess
Na Neess bardzo czekałam, a to za sprawą ich nowej bazy peel off, dzięki której ściąganie hybryd w końcu przestanie być koszmarem! Wiem już jak się z nową bazą obchodzić i tylko czekam, aż zrobiony na Meet Beauty manicure będę mogła ściągnąć. Jak na złość, mam go już ponad tydzień i nic, dalej w stanie idealnym.
Neess miało także swoje stoisko, gdzie można było się dowiedzieć także o innych produktach marki.
Po warsztatach jeszcze tylko rozdanie nagród dla najlepszych blogów. Jeszcze raz gratulacje dla Basi :* i można było iść odpocząć, przed wieczornym wyjściem. Bo w końcu być w stolicy i nie zobaczyć jej nocą? No przecież, tak nie można.
Prawie bym zapomniała się pochwalić pięknym makijażem, który wykonała mi Not too serious blog na stoisku Pierre Rene.
Dzięki Paulinie zjadłyśmy także najpyszniejszą lazanię i jeśli nie byliście jeszcze w Manekinie, to koniecznie musicie to nadrobić. Wszystko pyszne i wszystko z naleśników, oprócz wina ;).
Dzień drugi
W drugi dzień na spokojnie zwiedziłyśmy stoiska, których nie udało nam się odwiedzić w sobotę. Między innymi O2 Skin.
Oraz Chic, gdzie na chwilę zostałam królową :).
Udało mi się też poddać się konturowaniu twarzy u Annabelle Minerals. Wzięłam też udział w fajnym konkursie, w którym można było wygrać olejek.
A potem wybrałyśmy się na świetnie warsztaty z Natura Siberica. Tu rzeczywiście mogłyśmy się wykazać i każda zrobiła swój własny w 100 % naturalny peeling do ciała. Kosmetyki Natura Siberica znam od dawna, jeszcze długo przed tym nim zaczęły być modne. Nie wiedziałam natomiast jak fajna jest polityka firmy. Jak pozyskują rośliny, z których robią kosmetyki, jak wspierają rdzennych mieszkańców zamieszkujących tereny Syberii. Naprawdę byłam pod ogromnym wrażeniem.
Na koniec jeszcze udało mi się posłuchać wykładu na temat metamorfozy bloga i niestety trzeba było wracać do domu. Tradycyjnie nie mogło także zabraknąć zdjęć na ściance, a ścianka była naprawdę piękna.
Wyobraźcie sobie, że się okazało, że w pociągach do Krakowa zwyczajnie nie ma miejsc! Wsiadłyśmy razem z Anią cudem, ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Całą drogę spędziłyśmy w Warsie, którego ja odwiedziłam pierwszy raz i ani chwilę nie żałowałam, że nie było miejsc siedzących.
Bardzo się cieszę, ze mogłam spędzić tak cudowne, niezwykle inspirujące, pełne nowości, pysznego jedzenia i śmiechu dwa dni i mam nadzieję do zobaczenia w przyszłym roku :).