O2Skin Tlenowy Rozświetlający krem – żel pod oczy (30% Tlenu )

O2@SKIN Tlenowy Rozświetlający krem - żel pod oczy

O2Skin Tlenowy Rozświetlający krem – żel pod oczy to chyba najbardziej kontrowersyjny kosmetyk z gamy produktów O2Skin. Jedni go kochają inni nienawidzą. U niektórych szczypie i piecze, a u innych działa cuda. Właśnie dlatego musiałam go wypróbować i zobaczyć jak się sprawdzi u mnie.

Przede wszystkim krem pod oczy tak samo, jak wszystkie kosmetyki  O2Skin ma piękne opakowanie, zrobione ze specjalnego szronionego szkła, aby zawarty w nim tlen zatrzymać jak najdłużej. Tak, jak Wam wspominałam przy Skoncentrowanym serum tlenowym O2Skin – 30 % tlenu, powtórzę i tutaj. Tlen wielokrotnie potęguje działanie zawartych w kremie składników aktywnych. A jakie składniki aktywne znajdziemy jeszcze w tym kosmetyku?

Wśród składników aktywnych oprócz tlenu znajdziemy także: 

  • Olej z nasion bawełny
  • wyciąg z ziarna owsa
  • kofeina
  • witamina E
  • kwas hialuronowy

Dzięki nim skóra pod oczami ma zapewnione długotrwałe nawilżenie. Działają one także przeciwzmarszczkowo i odżywczo oraz rozjaśniają cienie pod oczami. Krem jest przeznaczony do każdego rodzaju skóry i zawiera SPF 6. Nie dużo, ale zawsze lepiej niż nic.

Pojemność kremu to 15 ml i trzeba go zużyć w sześć miesięcy. Według mnie jest bardzo wydajny. Stosowany rano i wieczorem starczył mi prawie na cztery miesiące. Obecnie wygrzebuje resztki i to dosłownie, bo za pomocą pompki nie jesteśmy w stanie wydobyć wszystkiego. Za to wystarczy ją odkręcić i sporo kremu znajduje się jeszcze na rurce. Wiem może i mniej higieniczne, ale za to skuteczne, a ja nie lubię marnować kosmetyków.

Krem na pierwszy rzut oka jest gęsty, ale kiedy go nakładamy na skórę, jego formuła staje się leciutka. Wchłania się bardzo szybko.

O2@SKIN Tlenowy Rozświetlający krem - żel pod oczy

Tak jak już Wam wspomniałam na początku byłam świadoma, że krem piecze, chociaż nie wszystkich i szczególnie pierwsze jego mogą nie należeć do najprzyjemniejszych. Nastawiona, więc na taką możliwość i przekonana, że pewnie wszyscy przesadzają, ochoczo nałożyłam krem pod oczy grubą warstwą. To, co się poczułam zaraz po tym, nie można było nazwać pieczeniem. Skóra paliła mnie wściekle żywym ogniem, na szczęście tylko chwilę i wszystko ustało. Każdy kolejny raz był coraz lepszy i po kilku dniach czułam tylko lekkie mrowienie i ciepło. Moja skóra się widocznie przyzwyczaiła. Po czasie zauważyłam, że najlepiej krem nakładać na suchą niepodrażnioną skórę. Jeśli nałożyłam go za szybko po toniku albo za mocno przetarłam okolice płatkiem, skóra znowu szczypała. Tak samo działo się, kiedy przez kilka dni zapomniałam o kremie i do niego wracałam. Zasięgnęłam informacji u źródła i tak jak myślałam czynnikiem wywołującym to pieczenie jest kofeina, a także wysokie stężenie kwasu hialuronowego.

O2Skin Tlenowy Rozświetlający krem – żel pod oczy fajnie wpływał na kondycję mojej skóry pod oczami. Sprawiał, że była bardziej nawilżona i wypoczęta. Nie mam zbyt mocnych problemów z cieniami pod oczami, ale zdarza mi się to po zarwanej nocy. Wtedy w tym obszarze mam nie tylko cienie, ale i worki i zmarszczki i w ogóle skóra woła wtedy o dodatkową porcję nawilżenia. W takich sytuacjach krem pod oczy O2Skin ratował mój wygląd i przede wszystkim dobre samopoczucie. Sprawiał, że cienie były mniej widoczne, bruzdy znikały, skóra wyglądała na bardziej wypoczętą, a ja nie wyglądałam jakbym tydzień nie spała.

Czy polecam?

Na pewno O2Skin Tlenowy Rozświetlający krem – żel pod oczy nie jest to krem dla każdego. Na pewno nie jest to krem dla osób, które mają niską tolerancję na efekty, jakie ten krem daje, jednak ja dałam mu szansę i jestem z tego zadowolona. Jest to jeden z nielicznych kremów pod oczy, które udało mi się zużyć praktycznie do ostatniej kropli. Chętnie jeszcze kiedyś do niego wrócę. Jednak, jak to jest z większością kosmetyków, każdy działanie musi sprawdzić na sobie.

Dajcie koniecznie znać czy mieliście już do czynienia z kosmetykami tlenowymi O2Skin? A może nawet próbowaliście też kremu pod oczy?