Kolorowo mi – Pudry, których najczęściej używam :).

Tak samo jak nie nie używam jednego podkładu, nie używam także jednego pudru. Obecnie mam trzy produkty, które najbardziej lubię i najczęściej stosuję. Dwa sypkie i jeden w kamieniu. Makijaż bez utrwalenia pudrem u mnie niestety nie ma racji bytu, ze względu na moją mocno świecącą skórę. Dzięki tym produktom zyskuję dodatkowy czas, kiedy moja buzia wygląda znośnie. Jeśli jesteście ciekawi moich faworytów zapraszam na dalszą część posta 🙂

  • La Prairie, Cellular Treatment Loose Powder (Puder sypki) – puder jest transparentny , także pasuje mi kiedy jestem strasznie blada tak jak teraz, jak i w lecie kiedy moja buzia jest opalona. Posiadam kolor 01. Opakowanie jest ogromne, na szczęście jest też wersja travel, którą można zabrać do torebki. Pudrem podzieliłyśmy się z koleżanką bo jedna osoba musiała by go chyba używać do końca życia, a obie lubimy testować nowe rzeczy. Na dwie osoby cena też nie jest tak przerażająca. Puder idealnie stapia się ze skórą i jest niewidoczny. Matuje, ale nie jest to płaski mat. Mam wrażenie, że kiedyś efekt zmatowienia po tym pudrze trzymał się u mnie znacznie dłużej. Teraz moja skóra jest tak kapryśna, że praktycznie nic nie jest w stanie opanować jej świecenia na dłuższy czas. Znakomicie ujednolica kolor skóry, niby jest nie widoczny, ale od razu po jego użyciu widać różnicę.
     
     

    Chanel Pudre Universelle Libre ( Puder sypki ) – idealnie nadaje się do wykończenia makijażu. Jest niezwykle drobniutko zmielony, jak pyłek. Bardzo delikatny, transparentny i tak samo jak w przypadku La Prairie niby go nie widać, a skóra po jego użyciu jest zupełnie inna. Bardzo dobrze się rozprowadza, nie ma mowy o efekcie maski, bo jest niewidoczny. Idealnie stapia się ze skórą. Twarz jest za to ujednolicona wygładzona i ładnie zmatowiona, przy najmniej zaraz po użyciu. U mnie niestety tak samo jak po innych pudrach skóra w przeciągu dwóch godziny zaczyna się błyszczeć. Myślę że będzie się nadawał tak samo dobrze do suchej skóry.

     
    Lumene Natural Code Mineral Power ( Puder w kamieniu) – o tym pudrze już Wam wspominałam, znalazł się także w ulubieńcach miesiąca.  Jest to puder mineralny i jako jedyny z wymienionych nie zawiera talku. Jest ciut bardziej kryjący od poprzedników, ale stosowany z umiarem nie tworzy efektu maski. Bardzo dobrze się go rozprowadza tak samo jak pozostałe pudry nakładam go pędzlem. Ładnie matuję skórę, ale nie jest to płaski mat, wykończenie zresztą tak jak w przypadku pozostałych jest satynowe. Przede wszystkim skusił mnie jego skład jest w 98 % naturalny. Ostatnio najchętniej używałam właśnie tego pudru.

  •  

Żaden z tych pudrów nie zapycha i nie podrażnia mojej skóry. Używam ich wszystkich w zależności od nastroju :).
Ciekawa jestem bardzo jakich pudrów Wy używacie? Możecie mi polecić coś co radzi sobie ze świecącą skórą?